Adriano – brazylijski imperator, który wrócił do slumsów.

Adriano Leite Ribeiro urodził się w 1982 roku w Rio de Janeiro. Miał być tym, który zastąpi Ronaldo. Od 1999 napastnik grał w CR Flamengo, a w 2001 roku nastoletniego wówczas Adriano ściągnął do siebie Inter Mediolan. W latach 2004-2006 strzelił dla ekipy Nerazzurri 47 bramek. Razem z Interem zdobył cztery mistrzostwa i dwa Puchary Włoch. Japońska firma Konami, umieściła w 2005 roku Adriano na okładce gry z serii Pro Evolution Soccer. Nie bez przyczyny nadano mu przydomek „El Imperatore” – sylwetka atlety, siła fizyczna, moc. Blask Ronaldo powoli gasł, a Messi był jeszcze juniorem. Adriano wyrastał na wielką gwiazdę futbolu, marzenie każdego trenera.
W reprezentacji narodowej debiutował w listopadzie 2000 roku w meczu przeciwko Kolumbii. Wcześniej, bo już w 1999 roku w barwach młodzieżowej reprezentacji Brazylii wygrał mistrzostwa świata U-17 i z pięcioma bramkami został wicekrólem strzelców imprezy.
I nagle… sport przestał być najważniejszy w jego życiu. Zmuszono go do zrobienia sobie przerwy, do wyjazdu do ojczyzny i uporania się z uzależnieniem od alkoholu. Miał przejść rehabilitację w jednym z nowoczesnych ośrodków odnowy należącym do São Paulo FC. Niestety, w tym czasie zmarł jego ojciec. Dla Adriano był to kolejny powód do topienia emocji w kieliszku. Zmagał się z depresją i nadwagą.
Nie potrafiliśmy wyprowadzić go z tunelu depresji. To była moja największa porażka, czułem się bezsilny – wspomina Javier Zanetti.
W 2008 roku został wypożyczony do Sao Paulo. Niestety, Adriano nie pojawiał się na treningach drużyny. Kiedy pewnego dnia raczył przybyć na boisko uderzył „z byka” przeciwnika. Groziła mu nawet 18-miesięczna dyskwalifikacja.
24 kwietnia 2009 roku Inter rozwiązał z Brazylijczykiem kontrakt za porozumieniem stron. Nie zatrzymał go nawet Jose Mourinho. Piłkarz zapowiadał koniec swojej kariery, ale zagrał jeszcze kolejno w: Flamengo, Romie i Corinthians. W barwach Flamengo walczył o powołanie na mundial w RPA. Bezskutecznie. Z Romy wyleciał za pozaboiskowe występki. Zdążył zagrać tylko 8 meczów, a jedyne trofeum jakie wtedy zdobył to “nagroda” dla najgorszego piłkarza Serie A.
Potem przez pół roku leczył kontuzję ścięgna Achillesa. Rozmiar koszulki Adriano stale się zwiększał, piłkarz znów ostro balował. Na jednej z imprez postrzelił znajomą podczas zabawy bronią ochroniarza. Cierpliwość jego ówczesnego trenera skończyła się, gdy Adriano przyszedł pijany na trening. Piłkarz podpisywał kontrakty z kolejnymi brazylijskimi klubami, ale z różnych powodów nie grał.
W 2014 roku sąd oczyścił go z oskarżeń o handel narkotykami. Pod koniec roku w świat poszła pogłoska o rozmowach toczących się między nim a francuskim Le Havre. Przedmiotem negocjacji był półroczny kontrakt. Francuzi w ostatniej chwili wycofali się ze sfinalizowania umowy. Piłkarz nie przejął się za bardzo, gdyż wyprawił wówczas kolejną huczną imprezę. Wynajął 18 prostytutek w jednym z domów publicznych na Copacabanie. W 2016 roku zawiesił karierę piłkarską. W rozmowie z „Entrando Em Campo”, mówił, że chce ponownie zagrać we Flamengo.
Nie muszą mi płacić, zrobię to z miłości.
Niestety dla futbolowego świata, Adriano wybrał alkohol, narkotyki i zabawę do białego rana. Ponad 100 kilogramowy piłkarz stał się obiektem kpin. Potężne uderzenie Adriano z lewej nogi stało się mglistym wspomnieniem. Jedyną szansą ucieczki ze slumsów, biedy był sport. Akademia piłkarska i sukcesy odnoszone na stadionach świata nie uchroniły go jednak od wciągającego mroku i znajomości z dzielnicy Vila Cruzeiro.
Można żałować zmarnowanego talentu, ale z drugiej strony cytując klasyka „życia nie oszukasz”. Adriano nigdy nie opuścił slumsów, on po prostu wyskoczył na dłuższą chwile zarobić kupę kasy po czym wrócił do swoich balować. Taki był jego wybór i my to szanujemy. Co ciekawe, pojawiła się plotka, że Adriano nieoficjalnie trenuje z Flamengo, ale nie czarujmy się, w wieku 35 lat kariery już nie wznowi.
Adriano w reprezentacji Brazylii w latach 2000-2010 rozegrał 48 spotkań i zdobył 27 goli.