Legia znowu się kompromituje. Ile jeszcze?

Ostatni optymiści wśród warszawskich kibiców musieli zmienić dziś swoje poglądy. Legia gra beznadziejnie, przerwa na reprezentację nie zmieniła niczego w grze warszawskiego zespołu.
13 dni wolnego miało dać legionistom powiew świeżości. Nie dało niczego. Zespół prezentuje się tak samo fatalnie jak przed przerwą na mecze kadry. Najwięcej zarabiający w lidze Jędrzejczyk nadal nie potrafi celnie podać do przodu, Armando Sadiku nadal nie umie przyjąć piłki, a Pasquato nadal nie umie niczego…
Nie można też odmówić Śląskowi bardzo dobrego meczu. Wrocławianie walczyli pełne 90 minut, cały czas niepokojąc Arkadiusza Malarza, brakowało im jedynie wykończenia. Jednak to Legia otworzyła wynik spotkania, jak się potem okazało po asyście Sadiku znajdującego się na pozycji spalonej.
Fatalny tego dnia sędzia Przybył postanowił jednak naprawić ten stan rzeczy kolejnym błędem i podyktował Śląskowi mocno naciągany rzut karny po dotknięciu piłki ręką przez Hlouska. Napoczętą Legie dobił głową Marcin Robak, którego nie przykrył odpowiednio Astiz.
Legia nie pokazała dziś NIC, co można by było docenić i sprawiedliwie przegrała ze Śląskiem. Warszawianie zasłużyli na miano objazdowego cyrku, bo co mecz popisują się podaniami do nikogo albo strzałami w trybuny. Obawiamy się, a właściwie jesteśmy tego pewni, że to koniec wielkiej drużyny, która zdobywała regularnie mistrzostwa Polski w poprzednich latach.
Na oddzielne słowa zasługuję trener Jacek Magiera. Rozumiemy, że to nie trener biega po boisku, ale gołym okiem widać, że stracił on jakąkolwiek kontrolę nad tym co się dzieje z jego drużyną. Decyzje są podejmowane chaotycznie, na olbrzymim ryzyku. Rozumiemy też, że zespół został brutalnie osłabiony, ale do cholery trener powinien w tej kwestii naciskać na zarząd, bo to on podpisuje się pod wynikami drużyny!